Czyli MOTYL- ukochany motyw mojej starszej pociechy.
Motyle ma na firance, na ściane (szablony), na piórniku, dyndające przy lampce, motyle spinki, gumki z motylami o ciuchach już nie wspomnę.
Tak więc, jakże mogłam nie podjąć tego wyzwania!?
Szyłam cały dzień bo jeszcze nie umiem naszywać łatek maszyną, nie wiem jak ten ścieg ustawić i żeby się nie strzępiło.
Niektóre z Was pewnie teraz się kulają ze śmiechu:) Wcale się nie dziwię, tak jak niejedna z Was jest w tej materii wprawiona...
Podziwiam Was bardzo moje drogie, nawet jeśli nie u każdej daję radę dać temu upust w postaci komentarza.
Dziś pracuję nad kolejną Tildą i muszę powiedzieć,że zaczynam rozumieć Waszą pasję.
To wciąga....jak studnia bez dna a pomysły rodzą się same , jeden za drugim i czuję, że jak ich nie zrealizuję to umkną...i nigdy nie powrócą w takiej postaci:)
Siłą się nieraz odrywam od szycia, żeby ogarnąć kuchnię, obiad dzieciakom uszykować lub wreszcie coś wyprasować.Niestety niebawem znów maszynę będę musiała schować na dłuższy czas, ponieważ przede mną mega egzamin i nauki w brud :(
Tworzę więc póki mogę.
No nic, wracam do pracy:)
Motylek slodziutki, ja też nie umiem naszywać latek, nie jesteś sama;)))
OdpowiedzUsuńAle fajniutki :)))
OdpowiedzUsuń